28 sierpnia 2010, sobota

Baza turystyczna w Sljudjance
Wysiadka z pociągu była nagła i niespodziewana. Panie siedzące obok nas nagle krzyknęły: "Sljudjanka! Wysiadać!" Wobec tak zdecydowanego rozkazu, nie pozostało nam nic innego, jak posłusznie zebrać nasze tobołki i wysiąść. Po wyjściu z pociągu zaczepiło nas kilku chłopców na rowerach, proponując transport uazikiem do bazy turystycznej za sto rubli od osoby. Dobrze, że się nie skusiliśmy, bo taksówka zabrała nas wszystkich za dwieście rubli. Spędziliśmy zatem noc w bazie, w drewnianej izbie, gdzie znajdowały się łóżka z narzutkami, stolik, ława, umywalka, czajnik, lustro... jednym słowem: luksus. Zamówiliśmy sobie też ruską banię, gdzie porządnie się wykąpaliśmy i wypociliśmy, a chłopcy dodatkowo zrobili pranie.
Teraz jest już wpół do drugiej. Niebo zaciągnęło się chmurami i lada chwila spadnie deszcz. Chłopcy poszli na zakupy, my na nich czekamy, pranie się suszy. Mamy plan wyjścia w góry, zobaczymy co z niego wyjdzie. Chwilowo ogarnęła mnie jakaś niemoc i nie mam ochoty nigdzie wychodzić, prawdopodobnie przez tę pogodę.
No i w końcu musiało się pojawić to pytanie: dlaczego, jak wiele moich znajomych, nie pojechałam w podróż poślubną na Bali, nie wygrzewam się w słońcu na plaży i nie sączę drinka z palemką, tylko siedzę w bazie turystycznej gdzieś w Rosji, dziś wyjątkowo czysta, ale przeważnie śmierdzę rybą i innymi rzeczami, które można ogólnie sklasyfikować jako brud, mam czarne paznokcie, kontuzję kolana, w nocy przeważnie marznę, wiecznie mam coś mokrego na sobie bądź przy sobie, żywię się przeważnie chlebem z konserwą i cebulą oraz ryżem z jagodami, a moje nogi i ręce wyglądają, jakbym dopiero co przeszła ospę – upstrzone czerwonymi kropkami od ugryzień komarów i meszek - i mam zamiar tak egzystować przez najbliższe dwa i pół miesiąca. Brzmi strasznie. A przecież już wczoraj, kuśtykając do centrum Irkucka stwierdziliśmy z Grześkiem, że jest nam wspaniale i że koniecznie musimy to powtórzyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz