23 sierpnia 2010, poniedziałek

Nadbajkalska plaża, okolice chatki Koli, kilkanaście kilometrów na północ od ujścia Tompudy
Wczorajszy wieczór nie należał do wybitnie interesujących, ale ponieważ mam czas, a pisanie tego dziennika pozwala zachować rachubę czasu, napiszę kilka zdań. Na kolację zjedliśmy kaszę gryczaną z sosem pieczeniowym i konserwą. Molar rąbał drzewo, Grisza gotował, Aśka pomagała, a ja robiłam zdjęcia. Później grzaliśmy się przy ognisku, gdyż noc zapowiadała się znowu chłodna. W pewnym momencie, nie wiadomo skąd, przyplątał się kot i został z nami aż do teraz. W nocy wlazł między tropik a salkę i spadł Griszy prosto na głowę. Po tym jak Grisza go wyrzucił, poszedł spać do przedsionka. Nietrudno się domyślić, że po tych wydarzeniach Grisza i kot za sobą nie przepadają.
Dziś rano po śniadaniu spakowaliśmy wszystko za wyjątkiem namiotów, a teraz czekamy na kuter. Kola powiedział Griszy, że kuter najprawdopodobniej przypłynie po południu z turystami z Irkucka, ale żebyśmy nie zwijali namiotów, bo załoga często zostaje na kilka dni.
Czas tu tak wolno płynie, że nie mogę uwierzyć, iż zaledwie przedwczoraj przeprawialiśmy się przez rzekę. Kolano znowu jest dziś w odrobinę lepszym stanie. Mam nadzieję, że pojutrze wydobrzeje zupełnie. Chłopców jak zwykle nie ma, tym razem poszli zbierać jagody, a my leżymy na słońcu.
Wieczór
Kuter przypłynął po południu, ale okazało się, że będzie wracał dopiero za dwa dni (czyli pojutrze). Początkowo informacja ta trochę nas podłamała, bo o ile jest tu pięknie i sielankowo, to powoli zaczyna się nam nudzić... Ja aż tak bardzo nie narzekam, bo i tak nie mogłabym chwilowo robić nic innego, ale widzę, że reszta ekipy jest lekko poirytowana tą bezczynnością.
Rosyjscy turyści zgodzili się wziąć nas do Siewierobajkalska za 500 rubli od osoby.
Chłopcy wrócili z garnkiem pełnym jagód, więc na obiad był ryż z jagodami i cukrem, a właściwie to jagody z dodatkiem odrobiny ryżu i jeszcze mniejszej ilości cukru. Bajkał był dziś tak niesamowicie spokojny, że na linii horyzontu nie sposób było odróżnić tafli jeziora od nieba.
Wieczorem przyszli na chwilę do naszego ogniska turyści. Jest ich pięciu - Siergiej z synem Ilią (18 lat), Żeńka, Anatolij, Wiktor i kapitan. Siergiej i Anatolij są milicjantami, a Wiktor emerytowanym milicjantem. Żenia jest lekarzem, a Ilia właśnie zaczyna studia architektoniczne. Od Żeńki dostałam maść na bóle stawów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz