Ułan Bator, hostel u Gana
Powyższa urwana notatka oznacza, że autobus ruszył i nie byłam w stanie napisać nic więcej.
Nie zabrzmi to zbyt zaskakująco, gdy stwierdzę, że podróż była absolutnym koszmarem. Jechał z nami kawałek barana, dywan i mnóstwo kartonów, bo w piątek cała Mongolia zjeżdża się do stolicy na targ. Wszechobecny pył oblepiał wszystko, a przenikliwe zimno wpadało przez wszystkie szczeliny w autobusie (razem z pyłem z resztą), tak że dosyć szybko miałam zapchany nos i skostniałe stopy, a nie mogłam ich rozgrzać, bo w tym celu musiałabym nimi poruszyć, a na to miejsca już nie było. Grisza mógł poruszyć swoim lewym kolanem tylko o trzy centymetry w lewo, poza tym, nie mógł wykonać żadnego ruchu. Przed nami znajdowały się fotele umiejscowione nad kołami, w związku z tym były one lekko pochylone do tyłu. Za nami znajdował się ostatni rząd, a więc nasze były lekko pochylone do przodu, wskutek czego jechaliśmy przez całą noc zgnieceni. Dodatkowo, fotel przede mną miał połamany środek, więc wystawały z niego jakieś twarde końcówki, które potencjalnie mogły zranić moje kolana. Na jednym z pierwszych przystanków wsiadł chłopak i ulokował się w przejściu, pomiędzy siedzeniami Griszy a Molara, tak, że połową pleców opierał się o fotel Griszy (wskutek czego Grisza jechał przekręcony o 90 stopni), a nogi trzymał tam gdzie Molar powinien trzymać swoje (wskutek czego Molar trzymał nogi głęboko pod siedzeniem i jechał pochylony o 30 stopni do przodu). Po chwili chłopak zamienił się miejscem z żołnierzem jadącym z tyłu. Żołnierz ten położył się na wszystkich pakunkach i dziwnych artefaktach jadących w przejściu, a więc zwolnił połowę oparcia Griszy, ale za to gdy usnął, jego prawa noga w ciężkim żołnierskim bucie systematycznie spadała Griszy na twarz. W pewnym momencie żołnierze za nami zaczęli palić papierosy i wtedy Grisza wściekł się nie na żarty, kazał im zgasić i musiał już naprawdę wyglądać groźnie, bo od razu usłuchali. Widząc co się dzieje i czując, że powoli narasta we mnie uczucie klaustrofobii i jeszcze chwila i zacznę krzyczeć i coś zdemoluję, postanowiłam łyknąć proszek nasenny. Był to bardzo dobry pomysł, gdyż po około 30 minutach odpłynęłam i przespałam chyba pięć godzin z rzędu, nie budząc się nawet na postojach.
O poranku w Ułan Bator było przeraźliwie zimno, ale zapowiadał się piękny, słoneczny dzień. Nasze plecaki wyglądały jak po burzy piaskowej. Ledwo żywi – towarzystwo z niewyspania, a ja chyba ciągle pod wpływem środka nasennego – pojechaliśmy autobusem do Gana, wypiliśmy herbatę, zjedliśmy kanapki i od razu poszliśmy spać do naszych puchowych śpiworów. Na zewnątrz temperatura wynosi około dziesięciu stopni, a w naszych pokojach nie jest o wiele cieplej, w ciągu dnia było nawet zimniej. Po zwleczeniu się z łóżka w okolicach godziny piętnastej postanowiliśmy się wykąpać, ale tu pojawił się problem - ze względu na niskie temperatury nocą, prysznic został zdemontowany. Trzeba więc czerpać wodę z beczki, gotować ją, przelewać do misek i dolewać zimnej.
O poranku w Ułan Bator było przeraźliwie zimno, ale zapowiadał się piękny, słoneczny dzień. Nasze plecaki wyglądały jak po burzy piaskowej. Ledwo żywi – towarzystwo z niewyspania, a ja chyba ciągle pod wpływem środka nasennego – pojechaliśmy autobusem do Gana, wypiliśmy herbatę, zjedliśmy kanapki i od razu poszliśmy spać do naszych puchowych śpiworów. Na zewnątrz temperatura wynosi około dziesięciu stopni, a w naszych pokojach nie jest o wiele cieplej, w ciągu dnia było nawet zimniej. Po zwleczeniu się z łóżka w okolicach godziny piętnastej postanowiliśmy się wykąpać, ale tu pojawił się problem - ze względu na niskie temperatury nocą, prysznic został zdemontowany. Trzeba więc czerpać wodę z beczki, gotować ją, przelewać do misek i dolewać zimnej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz