Dworzec w Dalandzadgad, pekaes do Ułan Bator
I znowu ta sama historia. Tym razem jedziemy w przedostatnim rzędzie, a za nami siedzi pięć osób ściśniętych jak sardynki. Między naszymi siedzeniami a siedzeniami Molarów jedzie torba, kanister, druga torba i niebieska beczka. Żeby usiąść na naszych miejscach, trzeba przejść po bagażach, albo wesprzeć się rękami na oparciach i je przeskoczyć. Przed wejściem do autobusu pan urzędnik każdemu wręczał bilet. Po wejściu do środka, ten sam pan zebrał je od wszystkich, sprawdził obecność i oddał je z powrotem. Nie za bardzo rozumiem w jakim celu te bilety są rozdawane i zbierane, skoro przy zakupie dostaliśmy już karteczkę z numerem miejsca i pieczątką, czyli coś w rodzaju... biletu??? Tym razem nasze plecaki jadą w bagażniku, razem ze zrolowanym dywanem. Między innymi. (...)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz